wtorek, 8 marca 2016

PODRÓZE ZA GRANICĘ - czyli jak porażkę przekuć w sukces?

PORADNIK NIE-DZIELNEGO. Zagranica, część 1.

W życiu każdego przypadkowego turysty zdarzają się chwilę dramatyczne. Mowa tu o podróżach zagranicznych, kiedy to okazuje się, że ludzie wokół gadają dziwnymi językami, menu w knajpie jest zupełnie niezrozumiałe i nijak nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się, jak w Barcelonie wołają na nasze ulubione flaczki. Wyprawa jest wtedy prawdziwą Golgotą, dlatego z chęcią pomogę Wam nieść ten krzyż.

   W epoce panoszącego się jak grzybica stóp indywidualizmu i kultu jednostki, pamiętajmy o jednym - podczas podróży nie reprezentujemy jedynie siebie. Warto mieć na uwadze to, że swoją pokraczną postacią uosabiamy w oczach tubylców caly nasz kraj, Polskę. Nasze zachowanie będzie w przyszłości rzutowało na wizerunek Ojczyzny za granicą i na sposób postrzegania rodaków przez miejscowych. To ogromna odpowiedzialność, o czym z pewnością przekonali się ci, którzy napotkawszy handlarzy na orientalnym bazarze słyszą dowcipne “Doda-Doda, zrób mi loda!”.
Barcelońskie flaki.
Pobyt za granicą generuje sytuacje mocno stresogenne. Zwłaszcza pobyt niespodziewany - kiedy wymyśliliśmy sobie potańcówkę na Święcie Strażaka w Koszycach Wielkich, a tu nagle, w dziwnym, ni to góralskim ni to czeskim języku, ktoś proponuje nam kluchy ze skwarkami. Stres wywołuje panikę i w tym momencie jesteśmy już o krok od tragedii. Pamiętajcie - nagła ucieczka bez płacenia z pizzerii, po uprzednim zagadaniu kelnerki o sukcesach polskiego żużla nie przyniesie w przyszłości nadwiślańskim turystom dobrej aury. Kradzież na zrywkę żelków Haribo tuż po nieudanej próbie zapłacenia za zakupy polskimi Złotymi w genueńskim Społem to barbarzyńskie gwałcenie wizerunku kraju, mozolnie budowanego przez eksportowe postaci, takie jak Bolesław Chrobry, Jan Sobieski, Edward Gierek, czy Norbi.

Głowa do góry! Pamiętajcie, że każdą porażkę można przecież przekuć w sukces! Jeśli przypadkowo, zupełnie niechcący, zaskoczeni południowym słońcem Italii zwymiotujecie do kawy siedzącemu obok eleganckiemu lawdżojowi - po pierwsze zachowajcie zimną krew. Natychmiast schowajcie koszulkę z białym orzełkiem, wyrzućcie ten szalik (i tak jest bezużyteczny w czterdziestostopniowym upale), wciągnijcie brzuch, ogólcie wąsa - bo na zmianę twarzy nie będzie już czasu - wszystko to, aby zmylić trop. Kiedy wokół was zrobi się naprawdę nieciekawie, krzyknijcie na cały głos: “Putin-Mołodjec”, spluńcie najbliższemu awanturnikowi w twarz i po prostu dajcie dyla. Jeśli, będąc przypadkowo na plaży, usiądziecie na brzuchu dorodnej wczasowiczki myśląc, że to materac - wystarczy zwykłe “scheisse”, które, połączone z solidnym beknięciem odsunie wszelkie podejrzenia hen daleko. Za Odrę.
Najlepiej jednak unikać podróży zagranicznych, aby zminimalizować ryzyko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz