środa, 30 marca 2016

STREET-ART W PRZEMYŚLU

   
   Nowoczesne miasta to te, w których mieszkańcy aktywnie włączają się w projektowanie otoczenia, kreowanie rzeczywistości. Na odcinku kultury miejskiej doskonałym przykładem oddolnej aktywności jest street-art. Niegdyś pogardzany i sprowadzany wręcz do poziomu wandalizmu, dziś czyni każde miasto bardziej atrakcyjnym, piękniejszym i nowocześniejszym. Takim właśnie ośrodkiem, właśnie dzięki sztuce ulicznej, jest Przemyśl: stolica street-artu Ziemi Przemyskiej!


   Abstrahując od niewątpliwych smaków, którymi częstuje każdego turystę prastary Przemyśl, zachwycony będzie każdy koneser sztuki ulicznej, szczególnie w tej formie klasycznej, tradycyjnej. Szczęśliwie nie dotarły tu jeszcze modne w latach dziewięćdziesiątych nieczytelne abstrakcyjne bazgroły, których znaczenie może odczytać jedynie znawca tematu. Próżno tu szukać pstrokatych, gigantycznych murali, które - poprzez wyjątkowe rozpasanie formy - słusznie nasuwają odbiorcy skojarzenia z efekciarstwem i kiczem. Treść - nie forma, triumfalny powrót do korzeni street-artu realizuje się właśnie w grodzie nad Sanem! 


To dzięki niebanalnej treści każdy przechodzień zmuszony jest zatrzymać się na chwilę, przetrawić, przeanalizować prezentowaną treść, ustosunkować się do niej.

   Trzeba przyznać, że przemyskie dzieła niosą przesłania wybitnie zróżnicowane. Intryguje polemika na temat przydatności konkretnych produktów spożywczych. Artysta może więcej! - tak pewnie uważał twórca, który poprzez hasło "jebać konfitury" wprost nawołuje do dokonania stosunku płciowego z artykułem spożywczym o formie słoikowej. Kilka kilometrów dalej odnajdujemy polemiczną odpowiedź artysty-minimalisty, który krzykliwym "Dżem" broni czystości słodkich smarowideł. Takich dyskusji w Przemyślu jest więcej, niech więc każdy miłośnik sztuki ulicznej odnajdzie coś dla siebie. 

  Jest w czym wybierać - nad Sanem tworzyło bowiem wyjątkowo zróżnicowane grono twórców. Świadczą o tym ślady, które pozostawili odbiorcom. Licznie reprezentowana jest grupa polskich artystów działających za granicą - szczególnie na prawym brzegu Sanu podpisów o treści "Polonia" jest mnóstwo. Zasanie natomiast upodobała sobie grupa twórców, związanych z ruchem harcerskim - stąd pewnie hasło "Czuwaj", widniejące niemal przy każdym dziele sztuki ulicznej. W Przemyślu pojawili się również artyści z Meksyku.


   Cóż wpłynęło na rozkwit street-artu właśnie w Przemyślu? Być może jest to bliskość granicy i możliwość wymiany kulturalnej z obcokrajowcami? A może słynna otwartość, witalność i kreatywność mieszkańców miasta? Nikogo więc nie może zdziwić fakt, że słynny Banksy - rozpracowany niedawno przez amerykańskich dziennikarzy z Washington Post - okazał się być Zdzisławem Kmieciem, Polakiem z Przemyśla. Po modzie na street-art, na ulicach miasta zauważyć można kolejny ciekawy trend - nowoczesny dizajn. Jego próbkę zaprezentuję poniżej.





2 komentarze:

  1. Obawiam się,że ten tekst lada moment może być zupełnie poważny. I nie trzeba będzie wyrzucać ani jednego słowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Napis "Ścigan" znajdował się na naszej "rodowej" kamienicy... Mógł ojciec nie zamalowywać dziś bylibyśmy bogaci :-(

    OdpowiedzUsuń