czwartek, 3 marca 2016

Relacja spod pachy podkarpacia

Jeśli przyjmiemy, że Rzeszów jest mózgiem podkarpacia, Przemyśl jego sercem, a Sanok duszą, w takim wypadku Wesoła jest niewątpliwie jego pachą. To tu, w wyjątkowo zalesionym miejscu, łączą się barki podkarpacia z jego tułowiem.






    Do Wesołej, jak to zwykle bywa, trafiłem przez przypadek. Siedziałem - z niewyjaśnionego dotąd powodu - na dworcu PKS w Rzeszowie, gdy nagle, niespodziewanie, pojawił się stary Autosan z obiecującym napisem, wiszącym nad głową drajwera. “Wesoła Szkoła”. Odruchowo wsiadłem. Liczyłem na podróż z kilkoma atrakcyjnymi siedemnastkami na kolanach, które wstrzykują mi dożylnie heroinę, podczas gdy ich koledzy zatańczą przede mną bredgensa, czyli taniec na głowie. Oczekiwania jednak wyraźnie przerosły rzeczywistość - wewnątrz natknąłem się na sekcję “archeo” i to w bardzo skromnej ilości. Prym wiodła pani Lodzia, która w dosadny sposób utyskiwała na swojego zięcia, według niej darmozjada i nieudacznika. Gdzieś w połowie drogi odezwał się nagle głos drzemiącego dotychczas dorobkiewicza z tylnych siedzeń pojazdu. Zadzwonił on do przyjaciela Zbysia informując o tym, że zwozi sporo Euro, że damy czadu, że tylko puknie dwa razy żonę pro forma i przyjdzie wieczorem, z porządnym łyskaczem. Do celu pasażerowie dojechali w atmosferze nieufności i złych, rzekłbym nawet wrogich spojrzeń.
    Wesoła Szkoła (z ang. cheerful school, z węg. vidám iskolai, z hiszp. la escuela alegre, z buł. весел училище), popularna “pacha podkarpacia”, to jedna z kilku dzielnic, które składają się na efektowną całość, zamkniętą w spójnej i precyzyjnej nazwie - Wesoła. Rozległa efektowna wieś, wciśnięta w dolinę między pagórkami, wije się niczym dorodny wąż wedle szosy. Słynie przede wszystkim z unikatowej, niebanalnej architektury, która przyciąga tutaj nawet do kilku turystów rocznie. Architektura charakteryzuje się odważnym i bezkompromisowym eklektyzmem i otwarciem na nowe trendy - nie gubiąc przy tym pierwotnego, ludycznego charakteru. Obserwując zabudowę Wesołej możemy śmiało wyróżnić trzy style:

Styl Podkarpacki:
wedle reguły - “drewno budulcem podkarpacia”. Charakteryzuje się prostotą i funkcjonalnością zagród i obejść (jednopiętrowe budynki - bo komu się chce zapierdalać po schodach? bydło i cała domowa zwierzyna pod jednym dachem - aby móc na bieżąco reagować na potrzeby inwentarza), gęstością elementów o charakterze sakralnym (kapliczki, krzyże). Cechą charakterystyczną drewnianych domów jest też fakt, że od mniej więcej dwudziestu lat nikt w nich nie mieszka. A jeśli już - to mieszkaniec ma ponad dziewięćdziesiąt lat.



Styl Mauretański: 
świadczy o ogromnym kulturowym otwarciu na świat mieszkańców Wesołej. Do najbardziej wyrazistych atutów jest przede wszystkim wyjątkowa pstrokatość kolorów (tzw. żółto-jebny, fioletowo-jebny, pomarańczowo-jebny), oraz specyficzna ostentacyjna dekoracyjność, łącząca późny styl rokokoko z elementami orientu. Zadziwiają marmurowe lwy przed bramą wejściową, zapierają dech w piersiach plastikowe dinozaury w ogrodzie, dwumetrowe, zdobione płoty itp. Na końcowy efekt wpływ ma niewątpliwie monumentalny charakter budynków - domy są zawyczaj dwu-trzy piętrowe, mimo, że mieszka w nich zazwyczaj matka z dzieckiem (stary robi u Niemca albo Norwega).

Połączenie obu stylów, nazwane przez znawców Stylem Małoretańskim:
Twórcy chętnie i często korzystają ze śmiałych rozwiązań piewców stylu Mauretańskiego, dodając przy tym elementy charakterystyczne dla regionu. Najlepszym przykładem jest marmurowa Matka Boska, stojąca w towarzystwie plastikowego pterodaktyla, wizerunek świętego podwieszony tuż nad srebrnymi lwami. Portret Józefa Piłsudskiego tulący się złotego jak polski złoty Buddy.



Styl Małoretański, tak popularny w Wesołej, rozprzestrzenia się już - dzięki swojej efektowności - na całe podkarpacie, ba, na cały kraj! Ciekawe, czy będzie tak z kolejnymi nowinkami, proponowanymi przez kreatywnych mieszkańców Wesołej? Ciekawostką jest choćby gigantyczny, dwumetrowy typowo małoretański płot, który odgradza od świata zaorane pole. W klasyczny sposób dzięląc nim świat na to, co "moje" i "obce".



Strudzeni badacze nowinek architektonicznych zasługują niewątpliwie na odpoczynek w przyjemnym i przytulnym miejscu. Oto garść porad gastronomicznych dla przyszłych wędrowców:

DLA MIŁOŚNIKÓW LOKALNYCH FRYKASÓW

Tym, dla których podróże to również odkrywanie lokalnych i miejscowych smaków, śmiało można polecić Sklep Spożywczy Krzy-Masz. Znajdziecie tam chociażby doskonałą maślankę, produkowaną w okolicznej Spółdzielni Mleczarskiej. Szczęściarze będą mogli również zakosztować bułki kajzerki, wypieczonej w miejscowej piekarni.

DLA PAR

Jeśli podróż to dla Was przede wszystkim romantyczna przygoda we dwoje, doskonałym miejscem na wspólny posiłek są schody lokalnego Sklepu Spożywczego Krzy-Masz. Jest to zdecydowanie lepsze miejsce na wylizywanie sobie nawzajem serka topionego z zębów, niż okoliczny przystanek PKS. Wesoła jest typową małą osadą, w której miejsca użyteczności publicznej pełną kilka funkcji naraz. Wspomniany przystanek, oprócz bycia przystankiem oraz agorą do wymiany poglądów na tematy społeczne i filozoficzne, pełni również funkcję toalety publicznej. Schody wydają się tu bardziej naturalnym rozwiązaniem.



VEGE-KUCHNIA

Jeśli jesteś zwolennikiem zdrowej kuchni, a mięso wzbudza Twoje obrzydzenie, naturalnym wyborem powinien być Sklep Spożywczy Krzy-Masz. Mają tam smaczne jabłka, gruszki, można też dostać marchewkę, która podobno ma niebagatelny wpływ na naszą cerę.

GAY-FRIENDLY

Tęczowi turyści znajdą tu miejsce dla siebie. Sklep Spożywczy Krzy-Masz, choć nienastawiony jedynie na homoseksualnych turystów, posiada kilka elementów, dzięki którym wspomniani goście poczują się tu swojsko. Niektórzy kilenci, poprzez charakterystyczny wygląd i ekstrawaganckie eksperymenty modowe, odważnymi kreacjami stylizują się na nowojorskie drag queen.

SAMOTNI BACKPACKERZY

Każdy samotnie podróżujący powsinoga od czasu do czasu potrzebuje miejsca, w którym łatwo nawiązać kontakt z miejscową ludnością. Uciąć pogawędkę o życiu, śmierci, przemijaniu, porannym stolcu, porwanym Boeingu i jadalnych grzybach. Wprost stworzonym do tego miejscem jest Sklep Spożywczy Krzy-Masz. Jeśli nawet w okolicy nie znajdziemy żadnego człowieka, rutynę samotności zabije natręctwo miejscowych psów. Podczas spożywania posiłku polecamy: prawą ręką pochłaniać zakupiony posiłek, natomiast lewą ręką odganiać się naprędce znalezionym kijem.

NA CO MUSIMY UWAŻAĆ?

Każda podróż, szczególnie w nowym nieznanym miejscu, niesie za sobą zagrożenia. Oto one.

Psy. Jest ich dużo. Są inteligentne. Świadczy o tym napis na jednej posesji: “Nieproszony gościu - jeśli przekroczysz bramę, zostaniesz pożarty przez psa”. Znać, że psy w Wesołej są inteligentne i w mig rozpoznają proszonego i nieproszonego gościa. Te psy są jednak za płotem. Gorzej z innymi, biegającymi samopas. Kiedy więc otoczy cię wataha, należy zachować spokój. Polecam również modlitwę, najlepiej do Świętego Franciszka, patrona zwierząt. Takiej modlitwy nie znam, strach był jednak tak wielki, że zaimprowizowałem. Do tego stopnia, że sama z siebie się zrymowała. (polecam rym: Franciszku-braciszku!).

Nietrzeźwi kierowcy. Plaga, wynikająca z dwóch największych pasji Polaków: miłości do motoryzacji i alkoholu. Jak rozpoznać pijanego kierowcę? Jest to trudne, wręcz niemożliwe - trzeźwi jeżdżą bowiem bardzo podobnie. Należy więc założyć, że każdy nadjeżdżający samochód kierowany jest przez nietrzeźwego. Kiedy więc tylko na horyzoncie pojawi się auto, należy natychmiast wskoczyć do okolicznego rowu i założyć kask ochronny.

    Wesoła ma niezaprzeczalny urok. Nie ma wątpliwości, że bardzo trudno opuścić to miejsce. Tym bardziej, że PKS do Rzeszowa wyjeżdża stąd ledwo dwa razy dziennie. Kiedy zreflektowałem się, że następny odjeżdża za cztery godziny, postanowiłem ruszyć przed siebie. Dotarłem do słynnej drogi, łączącej Krosno z Przemyślem, zwanej “Cesarskim Gościńcem”. To wyjątkowa trasa, ciągnąca się grzbietem wzgórz i wzniesień. Rozpościerają się z niej widoki, przy których aparat fotograficzny sam wyskakuje z plecaka, nastawia odpowiednią ostrość i klika przepiękne foty. Trasa wyjątkowo atrakcyjna, widoki wspaniałe, jednak po dwóch godzinach spaceru, przeplatanym kilkunastoma susami wprost w rów, nawet landszafty niczym z tapety windowsa zaczynają powoli wkurwiać. Tym bardziej, że na niebie pojawiły się brzydkie deszczowe chmury, a podeszwy butów Made in China za 19,99 odchodziły powoli od reszty obuwia. Spadł deszczyk, chłodny kapuśniak, gdy szedłem przez las zrobiło się ciemno, samochody pędziły jakieś sto kilometrów na godzinę i wtedy właśnie zacząłem mieć omamy. Zobaczyłem kulawą sarnę. Potem przebiegł mi przez drogę rudy lis i poczułem się przez chwilę jak w Brukseli. Wreszcie dotałem do wiaty przystankowej, która powitała mnie malunkiem o treści “fuck you”.

Każdy turysta znajdzie tu coś dla siebie.
    Dzień później dotarłem wreszcie do domu. Jak fajnie, po tylu wrażeniach z podróży, móc usiąść z rodziną czy znajomymi przy ciepłej kawie i móc dzielić się wrażeniami! Oczywiście jeżeli ma się rodzinę, znajomych. I kawę.

1 komentarz:

  1. Poezja, czysta poezja.
    Taka mała uwaga, odnośnie do „Każdy turysta znajdzie tu coś dla siebie”. Chyba myślisz o prawdziwych podróżnikach, odkrywcach, no bo tylko tacy zapuszczają się...eghm, eksplorują takie fascynujące miejsca!!!!

    OdpowiedzUsuń